Jakiś czas temu przyszedł do mnie gość, o którym wiem z pewnych źródeł, że jest bandziorem, złodziejem i zamieszany w morderstwo. Przyjechał wypasionym mercem, rozsiał w powietrzu zapach bardzo drogich perfum i zaproponował, żeby zająć się jego finansami (prowadzi - pewnie dla przykrywki - Pub), zaproponował wyrąbaną w kosmos stawkę za prowadzenie ksiąg - no - taką, że za 5-6 dni pracy w miesiącu miałbym wypas na który muszę pracować cały miesiąc. Pewnie, że mnie korciło, pewnie, że ta jego knajpka to legalny interes, wszystko ładnie, tylko... no właśnie. Na tym świat się nie kończy - ani na jednej olimpiadzie, ani na jednym intratnym biznesie. Dla mnie (podkreślam - to moje zdanie) kręgosłup moralny jest jedną z najważniejszych rzeczy stanowiących o istocie człowieczeństwa. Współczucie dla wszystkich istot, i głośne manifestowanie sprzeciwu przeciwko tyranii, ludobójstwu, prześladowaniom - jest OBOWIĄZKIEM każdego. I nie jest prawdą, że są to czcze gesty, puste słowa - bo i tak za kwadrans kupię jakiś towar z napisem >made in china<.
Myślę, że każde słowo, każdy obraz, gest zmienia świat - tak, jak każde zaniechanie słowa, gestu czy uwagi. Nie oszukujmy się, nie jesteśmy bez znaczenia, wpływamy na karmiczny porządek świata codziennością dni, słowami, fotografiami, którymi wypełniamy przestrzeń... Nikt nie lubi stawać przed takimi wyborami, nikomu nie jest łatwo podejmować decyzję, jednak każdy ma prawo do błędu... Czasami, kiedy jestem pod kreską (jak w ostatnich dniach) myślę, że może i powinienem wziąć prowadzenie tych ksiąg od bandyty - te parę tysiaków trafiłoby do mnie - a ja jestem uczciwy, nie piję, nie kradnę, daję na Owsiaka - no sam miód... tylko jakiś niesmak mi się pojawia, kiedy pomyślę, że od czasu do czasu golę przed lustrem twarz... Tyle.