sobota, 30 sierpnia 2008

cierpliwość...

na zeszłą gwiazdkę kupiłem sobie w prezencie za dobre sprawowanie SKANER.

dopiero trzy dni temu udało mi się go uruchomić...

ponad osiem miesięcy. no, ale na tym nie koniec. za cholerę nie wiem jak "wyciągnąć" jakość z ej maszynki, no to - co zeskanowałem doprowadza mnie do rozpaczy...

piątek, 29 sierpnia 2008

Olimpiada złudzeń

Jakiś czas temu przyszedł do mnie gość, o którym wiem z pewnych źródeł, że jest bandziorem, złodziejem i zamieszany w morderstwo. Przyjechał wypasionym mercem, rozsiał w powietrzu zapach bardzo drogich perfum i zaproponował, żeby zająć się jego finansami (prowadzi - pewnie dla przykrywki - Pub), zaproponował wyrąbaną w kosmos stawkę za prowadzenie ksiąg - no - taką, że za 5-6 dni pracy w miesiącu miałbym wypas na który muszę pracować cały miesiąc. Pewnie, że mnie korciło, pewnie, że ta jego knajpka to legalny interes, wszystko ładnie, tylko... no właśnie. Na tym świat się nie kończy - ani na jednej olimpiadzie, ani na jednym intratnym biznesie. Dla mnie (podkreślam - to moje zdanie) kręgosłup moralny jest jedną z najważniejszych rzeczy stanowiących o istocie człowieczeństwa. Współczucie dla wszystkich istot, i głośne manifestowanie sprzeciwu przeciwko tyranii, ludobójstwu, prześladowaniom - jest OBOWIĄZKIEM każdego. I nie jest prawdą, że są to czcze gesty, puste słowa - bo i tak za kwadrans kupię jakiś towar z napisem >made in china<.
Myślę, że każde słowo, każdy obraz, gest zmienia świat - tak, jak każde zaniechanie słowa, gestu czy uwagi. Nie oszukujmy się, nie jesteśmy bez znaczenia, wpływamy na karmiczny porządek świata codziennością dni, słowami, fotografiami, którymi wypełniamy przestrzeń... Nikt nie lubi stawać przed takimi wyborami, nikomu nie jest łatwo podejmować decyzję, jednak każdy ma prawo do błędu... Czasami, kiedy jestem pod kreską (jak w ostatnich dniach) myślę, że może i powinienem wziąć prowadzenie tych ksiąg od bandyty - te parę tysiaków trafiłoby do mnie - a ja jestem uczciwy, nie piję, nie kradnę, daję na Owsiaka - no sam miód... tylko jakiś niesmak mi się pojawia, kiedy pomyślę, że od czasu do czasu golę przed lustrem twarz... Tyle.

środa, 27 sierpnia 2008

Bezdomna w CSW


w piątek wieczorem zabrałem się Marcinem do przygotowania prac na wystawę. Klejenie, cięcie, oprawianie. Do czwartej nad ranem...


zadcydowałem się na prezentację jednego, zwartego cyklu "Warszawa". który powstał na przełomie 2006 i 2007 roku. Większość obrazków zarejestrowałem w święta bożego narodzenia na dworcach, podziemnych przejściach i wyludnionych ulicach stolicy.





Tak widzę. Czuję w tym mieście samotność w przestrzeni architektonicznych kolosów. Czuję pośpiech, który dyszy pojedynczym oddechem. Czuję drżące światła niknące w mroku. Zawsze czuję permanentną pojedynczość w tym mieście. Jednoczesny ukłon i odpychanie urbanistycznego tworu. Jakby ta przestrzeń była samowystarczalna, jakbym był tam intruzem, bądź sztararzem dopełniającym tej przestrzeni...







W sobotę powiesilośmy cały cykl na ścianie - dwadzieścia fotografii w formacie 20 x 30 na czarnych tłach 40 x 40 - i wyglądało to obiecująco. Wyglądało,puki karton, który został użyty jako podkład- nie zaczął się rolować - co powodowało odlepianie się z cichym szlestem taśmy dwustronnie przylepnej całości od ściany tego zacnego miejsca. O 18:00 podczas wernisażu było już tylko dwadzieścia pofałdowanych zdjęć na zrolowanych podkładach - wszystko piękne, czarne, eleganckie... ech...




nie spałem całą noc. w niedzielę rano zerwałem wszystko i ... i powiesiłem na nowo te same prace - ale już w większym formacie 30 x 40 i na czarnych, niezbyt sztywnych podkładach 50 x50... jest dobrze. estetycznie. mogę spać.


środa, 13 sierpnia 2008

dzień pierwszy

tak...




stanąć na rozstaju...




są takie momenty, kiedy zadaję sobie głośno pytanie: którędy dalej?




sielski pejzaż, rozległe przestrzenie i delikatne odcienie szarości. Harmonia przejść tonalnych, ledwo wyczuwalna granica między niebem a ziemią...






kiedy jednak wracam do miasta - coś każe mi zacieśniać kard, szukać wyrywków rzeczywistości... syczy mi w głowie, każe wałęsać się po zakamarkach, nasłuchiwać tego pulsu miasta.



Zapach przejść podziemnych, kolejowych dworców, zasikanych podwórek...