to bardzo dziwne... kolejny obraz, który dla mnie tak bliski, tak spójny z mym wnętrzem, tak w mym odbiorze piękny - a całkiem obojętny dla innych...
nie pierwsze to już zdjęcie, które taki los spotyka. zastanawiam się dlaczego? czy moje przywiązanie do tego obrazu jest tak duże, ze odbiera mi racjonalny ogląg sprawy? czy miłość "rodzicielska" twórcy przesłania mi rzeczywistość?
sam nie wiem...
wiem tylko, że staje się to pewną normą, ze te "naj" przechodzą całkiem beh echa...
sam nie wiem dlaczego...