***
jest tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty
najdziwniejszy rok
w całym
stuleciu
upalny dzień
w miejscu gdzie
nowoczesność jest jak
miastowa kurwa
dwa litry
żółtej benzyny
we wnętrznościach
karmazynowego ogara
wystarczy
jedziemy
zbierać słodkie i ciepłe
kwiaty lipy
jest sam środek lata
babcia Marianna
podała na obiad
zupę
tę słynną
fasolową
i dwie szklanki ciepłej
mięty
która dyscyplinuje
zapachem
na kilka minut
przed letnią burzą
dziką
i
groźną
mam czternaście lat
i nie potrafię
wydobyć z siebie
słowa
“szczęście”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz