wtorek, 11 sierpnia 2015

powrót

***

jest tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty piąty
najdziwniejszy rok
w całym
stuleciu

upalny dzień
w miejscu gdzie
nowoczesność jest jak
miastowa kurwa

dwa litry
żółtej benzyny
we wnętrznościach
karmazynowego ogara

wystarczy

jedziemy
zbierać słodkie i ciepłe
kwiaty lipy

jest sam środek lata

babcia Marianna
podała na obiad
zupę
tę słynną
fasolową

i dwie szklanki ciepłej
mięty
która dyscyplinuje
zapachem
na kilka minut
przed letnią burzą

dziką
i
groźną

mam czternaście lat
i nie potrafię
wydobyć z siebie
słowa
“szczęście”...

Brak komentarzy: