środa, 22 września 2010

niewygodne pytania



najbardziej lubię te momenty, kiedy fotografia powstaje jakiś czas, kiedy rodzi się cykl. muszę też się powtórzyć - uważam, że w cyklu nie musi być koniecznie więcej niż jedna fotografia, ba! nie musi ich tam być wcale - ani, ani.
piszę o tych chwilach, kiedy budzisz się w środku nocy i uświadamiasz sobie to, co masz do powiedzenia, do przekazania sobie, bliskim, przyjaciołom, światu, wrogom.
ten czas, kiedy w głowie wykluwają się robaki, pełzną po całym mózgu, do serca, żołądka; kiedy nagle stajesz przed matówką i kiedy nagle wszystko składa się z emocjonalnie perfekcyjną całość...
piszę o tych chwilach, kiedy ogarnia mnie przekonanie graniczące z pewnością, że oto konstelacje ułożone przez moje prywatne, wewnętrzne robale znajdują się na przede mną na papierze w pełni wyrażają moje uczucia.
staję przed obrazem ułożonym przez robaki i czuję oczyszczenie.
mija strach.
odchodzi niepokój.
czystość....
biel i cicha czerń ciemności.

2 komentarze:

Kraftsman pisze...

Oj tak. Moje najlepsze zdjęcia zwykle pozostają wyłącznie w mojej głowie. Ale nawet nie zrobione cieszą.

P...jak pisze...

To prawda. Nie mam co prawda najlepszych czy najgorszych zdjęć. Mam jakieś. Staram się, by były wypracowane, wyobrażam je sobie. Teraz wyobrażam sobie najbliższą sesję, mam ja w głowie, bardzo wyraźnie. Efekt będzie wypadkową tego co wiem i tego, co będę czuł w momencie świecenia na papier.
Pozdrawiam P.